BorgenSprawa jest zaiste prosta: amerykańskie seriale – choć niezmiennie popularne i bijące rekordy popularności – są dla mnie niestety coraz częściej płytkie, sztampowe i powtarzalne. Rzadko która z ostatnich produkcji amerykańskich stacji telewizyjnych naprawdę skupiła moją uwagę i sprawiła, że nerwowo wyczekiwałem kolejnego odcinka. Homeland, Breaking BadHouse of Cards czy Game of Thrones to – biorąc pod uwagę ilość produkowanych w USA seriali – jedynie wyjątki potwierdzające regułę. Jeśli jeszcze brać pod uwagę budżety, jakimi dysponują stacje wykładające kasę na te produkcje, jest w ogóle nieciekawie.

To, co nie udaje się serialom zza tzw. „wielkiej wody”, z powodzeniem wychodzi produkcjom z północnej Europy. Duńskie, szwedzkie i norweskie produkcje serialowe, mając znacznie mniejsze budżety, starają się dotrzeć do widza w zupełnie inny sposób. Scenarzyści takich hitów jak Forbrydelsen czy Bron/Broen postawili – co dla mnie jest niesłychanie ważne – na solidny scenariusz i wyraźnie zarysowane postacie, które w brawurowy sposób zagrali aktorzy potrafiący zespolić się z rolą, która przypadła im w serialu. Potwierdzeniem wszystkich tych reguł jest duński serial Borgen, czyli w polskie adaptacji Rząd (powtórkę 2. sezonu można właśnie oglądać u nas w Ale Kino+ i Ale Kino+ HD).

Serial opowiada losy kariery i rządu kierowanego przez Birgitte Nyborg i historię jej rodziny, a także perypetie rządowego spin-doktora – Kaspera Juula – i jego dziewczyny Katrine (to byłej, to aktualnej) – reporterki telewizyjnej. W dwóch dziesięcioodcinkowych sezonach Adam Price (ojciec serialu) zdołał zmieścić pokaźną ilość nie tylko pełnego spektrum emocji, ale także kolosalną dawkę wiedzy o kulturze, historii, obyczajach i problemach Duńczyków. Nie znam prawdziwego stanu polityki wewnętrznej Danii i rozkładu sił w tamtejszym parlamencie, ale serial przedstawia te realia w sposób tak wierny i przekonywujący, że widz od razu „wsiąka” i z wypiekami na twarzy ogląda odcinek po odcinku.

borgen

Mamy tu dosłownie wszystko, czego możemy oczekiwać od solidnego serialu obyczajowego z dominującymi wątkami politycznymi. Skandale finansowe, obyczajowe, problemy rodzinne, polityczne sojusze, zagadnienia kulturowe i gospodarcze oraz problemy etyki w biznesie, mediach i oczywiście w samej polityce. Ta ostatnia to wszakże kipiący tygiel pełen wrogich wobec siebie postaw, przekonań i motywacji. To także zamiatanie afer pod dywan, bezwzględność w postępowaniu, a przede wszystkim robienie dobrej miny do złej gry.

Dzięki aktorom, potrafiącym bezbłędnie wcielić się w przypisane im role, Borgen sprawia wrażenie wiarygodnej i złożonej ze smakiem i wyczuciem – oraz świetnym rozeznaniem w lokalnych politycznych realiach – opowieści o niezłomnej pani premier, która walczy w imię przyświecających jej, powszechnie akceptowanych ideałów, a dla kraju poświęca życie rodzinne, nie mogąc skutecznie pogodzić obydwu tych spraw. To także opowieść o dwójce to powracających do siebie, to znów oddalających się kochanków z tragiczną przeszłością w tle, dodatkowo będących w niepoprawnym moralnie związku rządowego spin-doktora i telewizyjnej reporterki. To wreszcie historia często przypominająca nam – czasem niestety boleśnie – nasze własne dorosłe życie.

Jest w tym serialu ogromna głębia tematów, jakie porusza i ludzkich postaw, jakie w nim oglądamy. To serial prawdziwy, czasem z nagła ściskający nam gardło bądź chwytający za serce. I ze świecą szukać podobnego na zachodzie (do pięt dorasta mu tylko wspomniany już wcześniej House of Cards). To naprawdę perełka, którą żal przegapić. A ja po raz któryś już utwierdzam się tylko w przekonaniu, że Skandynawia w serialach rządzi niepodzielnie i chyba urodziłem się na złej wysokości geograficznej :-)

Komentarze